Wędliny z supermarketu nie są zdrowe, nie są naturalne, nie są niczym specjalnym. Oczywiście najlepiej spożywać swojskie wędliny, jednak czasem w naszych rękach znajdzie się kiełbasa z marketu, bo powiedzmy przyjdzie w gości kuzynka szwagra Janusza i przyniesie pakę kiełbachy grillowej z promocji.
Chcemy ją zjeść, bo dlaczego by nie. Apetyt dopisuje, nie chcemy jej marnować.
Jednak jeśli popatrzymy na skład.... o zgrozo! Niedobrze. Strach się bać! Da się jednak co nieco uratować! Nie załamujmy się!
Bierzemy kiełbachę i nakrajamy "w sosenkę". Głęboko, konkretnie.
Kiełbasa ląduje w zimnej wodzie i jest gotowana przynajmniej 10 minut od momentu wrzenia, a można też dłużej.
Woda z kiełby jest do wylania zasadniczo, niezdrowo wygląda, jest mętna. Duża część chemicznego syfu się w niej rozpuściła... kierunek -> kanalizacja.
Natomiast nasza wędlina - w chwili kiedy się zrobił taki "jeżyk" jest zasadniczo możliwa do spożycia. Nie będzie to najzdrowszy posiłek pod słońcem, ale na pewno najzdrowszy sposób przygotowania kiełbasy z marketu. Przepis pochodzi od zaprzyjaźnionej lekarki, która leczy m. innymi choroby wynikające z niezdrowego trybu życia i diety.
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz