środa, 17 kwietnia 2013

Piwo niepasteryzowane. Fakty i mity.

Dziś na cel biorę pewien mit konsumencki, a tym mitem jest termin "piwo niepasteryzowane". Aby zrozumieć o co chodzi i dlaczego na rynku jak grzyby po deszczu pojawiły się piwa niepasteryzowane trzeba zadać sobie pytanie, co to jest pasteryzacja - otóż to jest podgrzanie na produkcji piwa do określonej temperatury aby zabić bakterie, nadać piwu trwałość. Niestety zmieniają się z tym właściwości smakowe.



Oczywiście najlepiej smakuje piwo świeże, bez pasteryzacji, prosto z browaru (najczęściej minibrowaru), i wielkie koncerny chciały wejść na rynek z nieco innym produktem, aby zwiększyć sprzedaż. Trafiło na proces pasteryzacji, modę na eko- i naturalność.

Jakiś cwaniak wpadł zatem na pomysł, aby utrwalić piwo innym procesem, nie poprzez podgrzewanie/pasteryzacje, ale poprzez inny proces i dodatki chemiczne. Jakie? Nie wiem. to tajemnica producentów. Ja z pewnego źródła dowiedziałem się o naświetlaniu UV i sterylizacji piwa.

Bez jakiejś formy sterylizacji piwa nie ma mowy o przedłużonym terminie ważności. nie ma mowy o piwie niepasteryzowanym tej samej marki na półce w każdym polskim sklepie.

Powstałe piwo ma rzeczywiście nieco inny smak, ale jeśli myślicie, że ma jakieś witaminy i wartości odżywcze, że jest prosto z browaru i że jakiś piwowar go naprawdę nie spasteryzował - to się głęboko mylicie. Po prostu chodzi o to, aby cwanie wejść w rynek.

Prawdziwe piwo niepasteryzowane, czy też raczej nieutrwalone ma naprawdę krótki termin ważności w porównaniu do wielkoprzemysłowych wysterylizowanych wynalazków HGB zwanych powszechnie piwem niepasteryzowanym.

Zdecydowanie zakończyłem, ale trzeba powiedzieć głośno korporacjom browarniczym, że Polaków poją byle czym i wciskają kit! Ktoś musi to powiedzieć. Mam nadzieję, że skończy się kiedyś ta powszechna durnota i konsumenci pokażą browarom robiącym piwopodobne siki w technologii HGB gdzie ich miejsce.

Trzeba przywrócić dumę polskiego piwa!