czwartek, 25 września 2014

Liczy się marka?

Zaczynam lubić markę i określone standardy. Niepodobne do do mnie, zacząłem blogować jako zbuntowany przeciw wszystkiemu człowiek z nieco innej bajki. Antykomercyjny minimalista kontestujący wszelkie objawy komercji, korporacji, standaryzacji... Buntownik bez powodu... a może z powodami... o których oczywiście nie napiszę :P... za bardzo lubię prywatność.

Dzisiaj wchodzę sobie do Fresh Market'u (Lubin, ul. Orla)... jestem głodny, kupuję sobie dwie kanapki, które uśmiechnięta ekspedientka opieka w tosterze oferując mi gratisową kawę, jest po 16.00 więc poza gratisem wszystko jest w cenie minus 50%. Obsługa jest kulturalna i pomocna. Wrażenie nienaganne. Czysto, ładnie, smacznie przyjemnie....

Kilka dni temu wchodzę do „maka", którego swojego czasu bardzo krytykowałem... jednak uśmiechnięta obsługa bez problemu modyfikuje McZestaw według moich życzeń, zamienia frytki na sałatkę z oliwą z oliwek a kaloryczną colę na butelkę wody mineralnej. Znów, jest miło, czysto... standardy wymuszają by obsługa się uśmiechała i była życzliwa do klientów.... i wiecie co? Pasuje mi to. Guzik mnie obchodzi, że cioteczną kuzynkę Justynę sprzedającą w „maku” rzucił chłopak i ma fatalny tydzień, chcę uśmiechniętą, życzliwą obsługę wytrenowaną według standardów korporacyjnych. Za coś płacę.

Trafia mi się starter do netu z T-mobile. Ja lubię tą sieć, komórka w niej działała mi zawsze bez zarzutu, ale wiem, że w standardzie dostanę u nich miłą, profesjonalna obsługę, uśmiechnięte panie w salonie będą pomocne, ale jak zwykle dobije mnie ich ultra-szajsowaty net, po starter do net'a lepiej iść do Plusa czy do Play'a. Trudno. Tak czy inaczej dzięki „marce” wiem na co mogę liczyć, a na co nie.

Kupuję sobie piwko. Wiem, że jeśli kupię określoną (i nie tanią) niemiecką markę, zrelaksuję się i rano nie będzie mnie łupać czaszka. Okocim czy Tatra mnie jednak zabije i wyłączy z życia dzień po (mogę je kupić komuś, kogo tak naprawdę nie lubię).


To chyba jakiś zwrot w moim konsumenckim blogowaniu. Nie zamierzam upierać się więcej, że korpo jest zawsze do d... i jedynie drobny lokalny handel i osobiste relacje sprawiają, że jest OK. Marka ma znaczenie, standardy mają znaczenie. Niekoniecznie musi być to marka polska, bo patriotyzm jest dobry, do chwili kiedy polski produkt idzie w ordynarny szajs za który płace więcej.

Korzystne Zakupy (oraz ich niezależny wariant - Pin i Zielony) zaistniały jako blog nieco alternatywny, buntowniczy i kontestujący wszystko naokoło. Niekoniecznie będzie tak dalej. Po paru latach w necie zmieniam się ja, zmieniają się moje relacje z ludźmi i moje podejście do blogowania, zmienia się moje pisanie. 



Co będzie dalej? Zobaczymy ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz