piątek, 26 lipca 2013

Wakacje w Grecji

Zdjęcia z mojego ostatniego urlopu są zamieszczane na moich wszystkich najważniejszych blogach. Niby nic szczególnego... porcja słońca, gór i morskiej bryzy, jednak takie doznania można mieć za niewiele więcej niż koszt pobytu nad Bałtykiem, o czym pisałem tutaj...

Wakacje w Polsce czy wakacje za granicą – porównanie cen. Polskie morze jest drogie!


...tym z Was, którzy jeszcze nie byli na urlopie życzę dużo słońca i wypoczynku. W moim przypadku kupno pakietu wakacyjnego było zdecydowanie korzystnym zakupem!!!

Tymczasem zapraszam do pooglądania!

















Odpocząłem na Krecie, aglomeracja Chani (Agia Marina) wyzakupowałem się na max., co myślę jeszcze opisać poza tym wpisem...




...naładowałem akumulatory i jestem gotów do dalszego blogowania na Korzystnych Zakupach :D

Porównaj kantory internetowe ze strefawalut.pl

Wybór kantoru wirtualnego nie jest wcale taki łatwy, wcześniej trzeba znaleźć i porównać ze sobą kursy i ofertę przynajmniej z kilku kantorów internetowych.
Kantory internetowe oferują najlepsze na rynku kursy wymiany i mogą sobie na to pozwolić ze względu na znaczne oszczędności w prowadzeniu działalności w internecie. Poza tym, zakupując walutę na rynku międzybankowym lub forex za wielu klientów jednocześnie korzystają z efektu skali.
W większości kantorów transakcje są możliwe całodobowo, jednak najlepsze kursy dostępne są o standardowej porze między 8-16. Wymiana waluty następuje bardzo szybko, z reguły w ciągu kilka minut pieniądze są przelewane z kantoru internetowego na wskazane przez klienta konto bankowe.
Ale ile konkretnie można zaoszczędzić w kantorze internetowym?
Okazuje się, że dla przeciętnego Kowalskiego zakup waluty z zewnątrz przynosi całkiem duże oszczędności. Kupując euro, dolary czy franki w kantorach internetowych można zaoszczędzić kilka groszy na każdej jednostce waluty podawanej przez banki. Dlatego dobrze jest przyjrzeć się ofercie wymiany walut online. 
Porównajmy kursy walut w kantorach internetowych z kursami w bankach.
Poniżej przedstawiamy zestawienie które pokazuje realną oszczędność na wymianie 1000 franków. Dane dotyczące kantorów internetowych zaczerpnęliśmy z porównywarki kantorów internetowych strefawalut.pl natomiast kursy banków ze stron banków.
Tabela: Koszt zakupu 1000 CHF w kantorach internetowych i bankach w Polsce.

Źródło danych: kantory internetowe oraz banki - kursy pobrane z ich stron w dniu 24.07.2013

wtorek, 23 lipca 2013

Wycieczki fakultatywne na Krecie. Do 70% taniej... dzięki znajomości języka angielskiego.

Wspominałem już o fakcie znacznej różnicy cenowej między wycieczkami fakultatywnymi organizowanymi przez polskie biura podróży za granicą z udziałem polskich rezydentów.

Właśnie zerkałem na broszurkę od naszego rezydenta, wycieczka którą byliśmy zainteresowani kosztowałaby nas łącznie 116 Euro.

Jednak dzisiaj skorzystałem z wycieczki fakultatywnej, tyle że organizowanej przez lokalne greckie biuro. Koszt dla mojej rodziny 34 Euro. (Dostałem od Greków extra zniżkę, jednak koszt regularny to tylko 42 Euro).


To była moja druga wycieczka z lokalnego biura i na żadnej nie widziałem Polaków, mimo że jest całkiem dużo Polaków w okolicy. Gdzie tkwi zagadka? Otóż wycieczki z lokalnych biur są obsługiwane w j. angielskim i przewodnik także mówi cały czas po angielsku!

Polacy na ogół nie posługują się dobrze j. angielskim i po prostu się boją czegoś nowego i obcego! Pod skrzydłami rezydenta jest miło i po polsku, ale ile to kosztuje?

Ile oszczędziłem dzięki swobodnemu posługiwaniu się j. angielskim? Tym razem 82 Euro, czyli po aktualnym kursie mniej więcej 346 zł!!!

A powiem wam, że jest to w sumie nasza czwarta wycieczka organizowana samodzielnie!

Oszczędności z jednego urlopu (i tu zaraz będzie trochę promocji) w zupełności rekompensują roczną opłatę za kurs języka - angielski Lubin. Warto to rozważyć przed przygotowaniem się na kolejny urlop.

Pozdrawiam Czytelników a tym którzy jeszcze nie wyjechali na urlopy życzę udanego wypoczynku (oraz mądrych decyzji edukacyjnych już we wrześniu)!

Remigiusz

sobota, 20 lipca 2013

Korzystne zakupy na Krecie

Dziś zapraszam Was na artykuł na moim nowym wordpressowym blogu, jak najbardziej w temacie zakupów.

Co warto kupić w Grecji (na Krecie) i przywieźć do Polski?

 


Jak się dowiecie z wordpressa, już od 10 dni wypoczywam w Grecji i w miarę możliwości dzielę się z Wami swoimi przemyśleniami oszczędnościowo-zakupowymi :) Pozdrawiam :)

czwartek, 4 lipca 2013

Zakup nieruchomości w mieście - pułapki.

Obecnie mieszkam w mieszkaniu w bloku, ze wszystkimi zaletami i wadami tego rozwiązania. Nie jest żadną tajemnicą, że mimo wszystko dążę do częściowej/trwałej zmiany tego stanu.

Pierwszą koncepcją jest kupno czegoś w mieście/blisko pod miastem i funkcjonowanie 'na miejscu'.

Drugą koncepcją jest kupno domku weekendowego/letniego i życie okrakiem (co niektórzy ze znajomych praktykują z satysfakcją). Praca=miasto/blok, weekend i wolny czas='letnisko' całoroczne.


Konkretnie: na początku kombinując/starając się kupić nieruchomość w mieście oraz obserwując się jak rozwija się miasto przez lata zauważyłem kilka pułapek, które sprawiły, że nabywcy nieruchomości znaleźli się w 'ciemnej dolinie' - wymienię kilka...

- bardzo małe parcele na nowych osiedlach domków jednorodzinnych i szeregowców, wielkość dużego dywanu... no może kilku... w praktyce - sąsiedzi problemowi mogą zamienić wymarzoną inwestycje w piekło.

- korupcja i układy w mieście/powiecie: ludzie którzy za niemałe pieniądze kupili działki na planowanym osiedlu domków jednorodzinnych obudzili się z ręka w nocniku, kiedy kilkanaście metrów od granicy ich ogródków wyrósł długi rząd bloków mieszkalnych. 1) całkiem skutecznie zasłania słońce - ciemno i wilgotno się zrobiło, 2) big brother na całego - wyjdziesz na ogród - cały blok się patrzy. (nastąpiła tzw. aktualizacja planu zagospodarowania), w takiej sytuacji wymiana działki i domu na taką, która spełni nasze oczekiwania nie jest taka łatwa

- to samo spotkało właścicieli tzw. starych domków pod lasem, jeszcze z okresu komuny... lasek przetrzebili i postawili bloki - efekt identyczny jak przedtem.

- mini osiedle domków jednorodzinnych/szeregowców otrzymało przyjemne sąsiedztwo w postaci parkingu TIR, supermarketu, głównego śmietnika tegoż supermarketu i układem wydechowym klimatyzacji mega-supermarketu kilkadziesiąt metrów od zabudowań - efekt masakryczny, szczególnie latem przy otwartych oknach.

I to wszystko w świetle prawa.

Podejmując decyzję o kupnie nieruchomości wstrzymałem się, widząc problemy z jakimi borykają się niektórzy znajomi, którzy wzięli kredyty, wydali całkiem spore pieniądze i poszli na domki czasem jestem szcześliwy, że zostałem na blokach ze znajomymi i całkiem przewidywalnymi sąsiadami, (Tylko czasem...)


Mini AC / Minicasco - czy się opłaca? Kiedy nie brać AC.

Na blogach często podejmuję tematy motoryzacyjne, paliwo, koszty, zakupy. Kiedy mówimy o samochodach warto oczywiście podjąć kwestię ubezpieczeń. Generalnie ja mam zasadę unikania ubezpieczeń, gdzie tylko możliwe, natomiast np. w kwestii samochodu zadaje sobie pytanie: Czy ewentualna utrata auta, lub znaczna szkoda odbije się w radykalny sposób na moich finansach, czy tez nie...

Ponieważ mój obecny samochód przedstawia znaczną wartość jak na moje ostatnie możliwości finansowe, stwierdziłem, że ubezpieczę samochód w maksymalnym zakresie (co niestety kosztowało), natomiast poprzedni samochód, w mojej ówczesnej sytuacji finansowej nie stanowił radykalnej części moich aktywów, dlatego nie ubezpieczałem go. Zyskując w ciągu lat do kilku tys. zł na niezapłaconych ubezpieczeniach.


Natomiast od jakiegoś czasu na rynku pojawiły się oferty Minicasco / mini AC, które są o wiele tańsze niż klasyczne, pełne AC. Po krótkim przegooglowaniu znalazłem porównanie Minicasco PZU, MINI AC MTU, MINI AC WARTA, choć z rozmów ze znajomymi dowiedziałem się, że takie ubezpieczenia oferuje już większość towarzystw.

Zakres ubezpieczenia różni się, więc należy bardzo dokładnie wczytać się w umowy (firmy ubezpieczeniowe lubią kombinacje jak nikt inny), natomiast to, czego można się spodziewać na 100% to wyłączenie odpowiedzialności za szkodę z twojej winy. Czyli: jeśli ukradziono ci samochód lub wandale zrobili swoje - dostaniesz odszkodowanie, jeśli wymusiłeś pierwszeństwo i spowodowałeś wypadek - nie dostaniesz nic.

Ma to jakiś sens - za swoje błędy odpowiadasz, ale płacisz o wiele mniej. Poza tym - to wymusza ostrożniejszą jazdę, większą odpowiedzialność i myślenie - wstępnie jestem za i będę rozpatrywał to w okresie przejściowym. Między ubezpieczaniem auta na full, oraz rezygnacją z płacenia za polisę.

P.S. W pierwszej edycji tego artykułu jeden z kolegów zasugerował:

Piotr: Ja u siebie zastosowałem takie taką zasadę. Auto do 6 roku bezwzględnie AC, po tym okresie jedynie OC

Odpowiedziałem: Granica 5-6 lat to czas największego spadku wartości, a ubezpieczyciele robią największe wałki na unikaniu rozliczeń z napraw serwisowych i za wszelką cenę udowadnianiu tzw. szkody całkowitej, dla mnie to po prostu szwindel, naciąganie ludzi - dlatego w tym okresie warto odpuścić AC.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Witamina C - czy warto wydawać na nią pieniądze?

Tym razem odzyskuje z backupu to co Czytelnicy napisali kiedyś o witaminie C. Witamina C - czy warto wydawać na nią pieniądze?

Komentarze nie są starannie edytowanymi postami - to jednak bardzo pozytywne i wartościowe wypowiedzi napisane przez czytelników i zdecydowanie warto wydobyć je ze skasowanego archiwum.


Baba ze wsi
Witaminą C zawarta w kiszonej kapuście Kolumb uratował załogę przed szkorbutem :d

Witamina c działa o tyle, że jest kwaśna, a kwaśne w przeciwienstwie do słodkiego pomaga zabijać wirusy. Stąd dobre są gorące kąpiele, zastępujące gorączę, stąd ciepła herbatka z cytryną poprawia samopoczucie :)


Kontrolerka
W przypadku moich zmanierowanych nerek i pęcherza, każda podwyższona dawka wit. C skutkuje piekłem w drogach moczowych.
W przypadku bliskiej wizji przeziębienia ratuję się natką zielonej pietruchy, kapustą kiszoną, papryką, herbatką z sokiem z malin, czarnej porzeczki i imbirem.
Trzeba tylko uważać na temperaturę owej herbatki, gdyż wit. C nie przetrwa w wyższej niż 70 stopni.
A ponadto zbyt duża ilość kwaśnych produktów w diecie(soczki i herbatki "wspomagane" wit. C) masakrycznie niszczą szkliwo ;-(
Pozdrawiam życząc zdrówka.


Autorka
A propos obalania mitów...
"Zalecana dawka" konkretnych substancji odżywczych to przecież w większości próg, poniżej którego wykazujemy objawy choroby po króŧkim okresie niedoboru. Dla witaminy C ta dawka mówi, że jak zejdziesz poniżej, grozi ci szkorbut i inne przyjemności. Nie ma żadnych długoterminowych wieloletnich badań określających jakie mają być optymalne dla ludzi dawki, by nie tylko nie chorobowali w krótkim czy dłuższym okresie, ale i dobrze się czuli, byli zdrowi i nic im się w ogranizmach nie rozregulowywało... To jak stwierdzić ogółem, ile jest zalecane skoro nigdy nie określono dawek, przy których wiadomo, że organizm jest w równowadze chemicznej i zdrowiu?

Mnóstwo osób za bardzo opiera się na powszechnej "wierze naukowej", z lekarzami na czele ;/

Dla dobrego, zdrowego organizmu w równowadze chemicznej przytoczona dawka 200 mg raz na jakiś czas nie powinna zaszkodzić, chyba że coś innego jest rozregulowane. Organizm ludzki ma genialną zdolność samoregulacji, grunt to mu nie przeszkadzać :)

(...) Właśnie te mity obalamy :) Chociaż także wśród tego, co publikowane jest w czasopismach naukowych/medycznych, znajduje się wiele rzeczy mających do obiektywnych badań naukowych bardzo daleko. W sieci jest na ten temat całkiem sporo informacji, ale większość ludzi je omija klasyfikując te dane do rodzaju teorii spiskowych ;)
Dla przykładu jeden z artykułów na Nowej Debacie, z 2011 roku:
http://nowadebata.pl/2011/06/06/prawdy-polprawdy-i-klamstwa-w-naukach-medycznych/

Jak tak się człowiek we wszystko w czyta, to się łapie za głowę i zaczyna bać przemysłu farmaceutycznego... :D


Piotr Górnicki
"Opublikowane wyniki badań, prowadzonych przez 30 lat, wykazały że przyjmowanie zawyżonych dawek kwasu askorbinowego (200 mg) nie ma większego wpływu na układ odpornościowy człowieka, a wpływ na zdrowie, w porównaniu z dostarczaniem organizmowi prawidłowych dawek (70 mg) jest znikomo mały i zależy od indywidualnej tolerancji."
Może wyniki po prostu pokazują, że nie ma sensu przyjmować syntetycznej witaminy C, bo ona nie jest wchłaniana przez organizm, więc czy przyjmiemy 70mg czy 200mg, to nie ma różnicy. Co innego, gdyby zbadać wpływ róznych dawek naturalnej witaminy C zawartej w owocach czy warzywach.


futrzak
Tak, witamina C nie ma zadnego wplywu na system odpornosciowy.
W ogole zgadzam sie, suplementow zadnych nie ma sensu brac - jesli mamy prawidlowa diete zadne syplementy potrzebne nie sa.

Chociaz, jak na warunki polskie, jest jede wyjatek: witamina D. Ona wlasnie ma ogromny wplyw na prace naszego systemu immunologicznego i jak wskazuja rozne badania (na czesci populacji, ale zawsze) w zimie ludzie maja jej chroniczny brak (zbyt malo slonca na tej szerokosci geograficznej).

Tyle, ze nawet i w tym wypadku nie warto kupowac pigul a po prostu butle tranu i codziennie wypijac jedna lyzke od herbaty. Dobre toto nie jest (chyba ze komus smak rybi nie przeszkadza), alenalezy potraktowac jak lekarstwo. Jak mus to mus :)

Dokladnie, ale dotyczy to tylko organizmu bedacego w jako-takiej rownowadze.
Ludzie, ktorzy maja zaburzony metabolizm (cukrzyca, otylosc, chorby serca, wiencowe) nie posiadaja juz tego mechanizmu.

Przyklad, troche uproszczony, ale...
Jesli dla kogos glownym skladnikiem pozywienia sa przetworzone weglowodany (chleb, pieczywo, ciasta, chrupki, slodycze, pizze etc. przy czym uwaga dotyczy to zarowno produktow pelnoziarnistych jak i z bialej maki) - otoz organizm takiej osoby dziala mniej-wiecej tak:
im wieksza ilosc takich bezwartosciowych kalorii zjada, tym bardziej chce jej sie jesc. Cukier (na jaki rokladane sa weglowodany) jest bardzo szybko trawiony, jego nie spalony nadmiar najpierw odklada sie w watrobie, potem w postaci tluszczu (tzw. visceral fat). Tymczasem organizmowi NADAL brakuje kluczowych skladnikow (witaminy, mineraly, mikroelementy) wiec dalej domaga sie ZREC!!!. Efekt - po godzinie, dwoch znowu chce sie jesc i cykl zaczyna sie od poczatku.
Dodatkowo fruktoza zaburza metabolizm (syrop wysokofruktowowy!!!) plus dziala uzalezniajaco na mozg.

Diabelski koktajl gotowy - dlatego ludziom otylym tak trudno jest sie skutecznie odchudzic. Sa po prostu uzaleznieni od toksycznego pozywienia.


Autorka
Nawet nie uproszczony, powiedziałabym bardzo prawdziwy. Ludzie z nadmiarem kilogramów często są niedożywieni, czego zazwyczaj przeciętny Polak nie rozumie utożsamiając otyłość z lenistwem i obżarstwem, zamiast z problemami z metabolizmem wywoływanymi jedzeniem nie tego, co trzeba - a nie w nadmiarze. 



Kejt
Jesli juz cos lykam (i malo to ma zwiazku z grypa czy przeziebieniem) to multiwitamine ktorej zawsze sklad czytam przed zakupem bo jedna drugiej nierowna. Nigdy bym nie wpadla na to aby lykac sama witamine C, bo jest to moim zdaniem witamina najlatwiej dostepna i jest jej chyba najwiecej w pozywieniu jesli sie w miare "zrownowazenie" odzywiamy?
Przeciez wystarczy cytryna do herbaty czy kilka kropel do salatki, albo zjesc kiwi ktore jest wit C naszpikowane nie mowiac o warzywach do obiadu czy kanapki...
A to ze pomaga przezwyciezyc przeziebienie? No moze i prawda, ale to chyba taniej wychodzi kupic warzywa i owoce? :-)


Admin
koleżanka futrzaczka pisała kiedyś u siebie o tym, że warto kupić sobie watrobki dorszowe w tranie (dobrze kojarze?)

w kazdym razie kupiłem i spożyłem na raty przez 2 dni, a tran który został przelalem do sloika i trzymam w lodówce - smierdzi paskudznie, więc jesli ktos nie jest odporny na morskie zapachy - lepiej taki smakowy z apteki kupic - wydac wiecej $

zaplaciłem za watrobki ok 5 zł

w kazdym razie zgadzam się co do wit. D



futrzak
No smierdzi - taka uroda tranu. Ale smakowego nie ma sensu kupowac - wydasz wiecej kasy za nic, bo podczas obrobki usuwania smrodku rybiego usuwa sie wlasnie wiekszosc substancji odzywczych z tranu. Tak jest wlasciwie z kazdym tluszczem, ktory podlega rafinacji.

Jesli komus tran nie wchodzi a ma wiecej kasy to niech sobie kupuje 2 razy w tygodniu sledzie, makrele, lososia i zjada. Maja mniesza zawartosc wit. D i A niz tran i watroba dorsza, ale kilka razy w tygodniu po 200 g zdaje sie ze starczy.



w_88
W tranie smakowym jest tez cukier.
Na szkoleniu dietetyczka mowila nam,ze jedynym mineralem,ktory warto uzupelniac jest magnez - jesli ktos pije duzo kawy lub ma stresujacy okres w zyciu.

Pamietam slowa kolezanki,ktora przed nadchodzaca jesienia stwierzila,ze bedzie pila actimela przez dwa tygodnie ,zeby sie uodpornic.Nie ona jedna ma takie podejscie...


Panna Zuzanna
Ja osobiście kupuję witaminę C 1000 mg i biorę, a w zasadzie piję, bo preferuję w tabletkach musujących, gdy zaczyna mnie coś łamać, czy czuję się niewyraźnie, albo poważnie zmarznę itp. …i od czasu, jak ją odkryłam, nie byłam poważnie chora poza jakimś katarkiem, który szybko mijał.

Dopuszczalna dawka dla człowieka witaminy C dziennie to 30.000 mg, czyli jeden tysiąc to pikuś i na pewno nie zaszkodzi, tym bardziej, że ta witamina jest antyoksydantem, spowalnia procesy starzenia i przede wszystkim uszczelnia naczynia krwionośne.

Odkąd co jakiś czas łyknę sobie witaminę C 1000 , nie mam problemu z rozszerzonymi naczynkami, jak również traktuję to jako profilaktykę przeciw żylakową.


Panna Zuzanna
Zapomniałam wcześniej dodać, że również zażywam magnez w postaci chelatu i muszę przyznać, że widzę różnicę między tym magnezem a tańszymi preparatami. Jak wezmę ten chelatowy raz na kilka dni nawet, to nie mam żadnych skurczy, a jak biorę inne, to mogę łykać nawet po kilka tabletek dziennie, a i tak mam skurcze.

Zatem jest różnica w przyswajalności, a tańszy odpowiednik to pozorna oszczędność, bo ani nie działa, jak powinno, ani taniej nie wychodzi, bo trzeba łykać więcej i częściej.


Korzystne Zakupy górą!!! :D

Te koszmarne konserwanty.

Do tematyki konserwantów podejmowanych kiedyś na Korzystnych Zakupach jeszcze wrócimy, a dziś znów prezentuję to co udało się odzyskać z backupu komentarzy.

Co napisali czytelnicy dawnego K-Z o konserwantach?


Baba ze wsi
Czy mogę podsunąć tu link do forum wędliniarskiego? Tam można się dowiedzieć jak samemu zrobić kiełbsy i szynki - gotowane, wędzone, jak zrobić małą wędzarnię i inne rzeczy - i gdzie dostać akcesoria lub jak je zastąpić:)
http://www.wedlinydomowe.pl/

ja złożyłam sobie starą maszynkę do mięsa i przynajmniej pasztet zrobiłam na chleb, z wątroby i kawałków mięsa, a lejek do kiełbas też mam, tylko jeszcze nie dojrzałam :D

Jak zrobić prosty ser w domu też widziałam przepisy, jak znajdę to dorzucę - tylko dorwać prawdziwe mleko od krowy...



futrzak
soli nie ma sie co bac. Nie ma zadnych wiarygodnie przeprowadzonych padan wskazujacych na szkodliwosc soli. Wrecz pzeciwnie: dieta bez soli prowadzi do bardzo powaznych problemow.
To, ze sol jakoby podwyzsza cisnienie to mit.
Tutaj obszerniej na ten temat:
http://www.westonaprice.org/vitamins-and-minerals/salt-and-our-health


Art
Dawno takich bzdur nie czytałem. Odniosę się tylko do benzoesanu sodu, bo na resztę szkoda czasu.
Piszesz, że jest to związek rakotwórczy, co jest nieprawdą. jest to związek naturalnie występujący w np. jagodach lub żurawinie, grzybach, cynamonie, goździkach, kefirach i jogurtach. Czy o wyżej wymienionych też napiszesz, że są rakotwórcze?
Rakotwórczy jest benzen, który powstaje poprzez reakcję benzoesanu sodu z kwasem askorbinowym (witamina C - też jest konserwantem - E300). Dlatego też sztuczne napoje zawierające oba te związki są niezdrowe.


Piratka
(...)
co do całego postu - wszystko ładnie, wszystko pięknie, żyjmy sobie eko i zdrowo zakładając, że każdy ma na to czas i przestrzeń ;) łatwo pewne rzeczy wprowadzać mieszkając w domu na wsi, w kawalerce w centrum miasta już nie tak łatwo. (...) zdrowe żywienie nie musi oznaczać żywności wyłącznie własnym sumptem produkowanej a widzę tu takie zapędy ;) warunki ma każdy, nie każdy ma chęć/świadomość/potrzebę, bo na początku ten proces wymaga sporego nakładu sił i czasu.


Łosie w Lesie
Przyjemnie się Was czyta, ale 'zdrowe/eko/naturalne=krzywe/małe/z robaczkami' - to brzmi jak z "Dzikiego białka".
Duże, ładne, bez robaczków również może być zdrowe, eko, naturalne. Tylko taka uprawa oznacza mniejszą ilość za większą cenę, a to nie każdemu odpowiada.
Moja marchewka wysiana na redlinach, odpowiednio przerywana, uprawiana na zadbanej ziemi jest długa, gruba, bez bocznych odrostów, prosta - i jak najbardziej eko, naturalna i zdrowa.
Moje pomidory nie równające się smakiem z żadnymi marketowymi, o różnorodności kolorów i kształtów nie wspomnę, potrafią ważyć po pół kilograma, są piękne i zdrowe - a nie są pompowane przyspieszaczami dojrzewania i nie są bombardowane opryskami przeciwgrzybicznymi co 7-10dni.
Moje ogórki prowadzone "w górę", a nie po glebie, są wspaniale zielone, zdrowe i nie zdarzyło się, żeby zepsuły się kiszone/konserwowe/małosolne.
Moje jajka - tzn. jajka od moich kur (naprawdę szczęśliwych kur, bo jedyne, co je ogranicza, to ogrodzenie wokół posesji) są wręcz ogromne, a kury są karmione wyłącznie paszą naturalna i tym, co wygrzebią z ziemi. Nie potrzebują wspomagaczy, sztucznych karm.

Jestem rolnikiem, nie producentem :)

'Zdrowe' wymaga trochę wysiłku, poszukania, poczytania - tylko że dzisiejsze gazety wszystko traktują "po łebkach", byle jak...

Pieczenie w domu, szczególnie jak się ma automat - wspaniała sprawa, tylko warto poczytać skład tzw. gotowych mąk do pieczenia chleba - skład bardzo długi... Każdy chce zarobić :)

Rozpisałam się w sumie chaotycznie o wszystkim i o niczym, temat ciekawy, tylko taki szeeeroki :)

(...) no oczywiście, że nie w markecie :) Nie te ilości i nie te ceny i rzecz jasna, tylko sezonowo - od pierwszych sałat po ostatnie pomidory. Przez cały rok tylko ziemniaki i jajka, a i jeszcze dynie (dopóki się dobrze przechowują). Takie sobie małe gospodarstwo, które samo chce się dobrze żywić, a przy okazji trochę dorobić. Jak to pięknie Unia nazwała - gospodarstwo niskotowarowe ;)

Marzę sobie o takim świecie, gdzie człowiek podjedzie rowerem po ścieżce rowerowej np. 15km ze swojego miasta do mojej małej wsi, zakupi zdrowe, piękne, eko-bio-itp. warzywka i za tydzień wróci, bo mu będzie smakowało i mu się opłaci. Zarówno finansowo, jak i zdrowotnie. I marząc tak pięknie, uprawiam swój kawałek pola ;)

Remigiuszu, płd.-wsch. łódzkie, więc nie wiem, czy Ci się opłaci :) I jak już wspomniałam - tylko w sezonie :)
Aczkolwiek, czytając prawie wszystkie Wasze blogi (wspólne i osobiste), tak sobie kiedyś myślałam: usiąść z Wami przy ognisku, pijąc domowe winko - nieźle by się rozmawiało ;-)


futrzak
Pomiedzy zywnoscia super-ekologiczna kupowana od znajomego rolnika a zywnoscia przerobiona jest jeszcze duzo pomiedzy.

Na poczatek wystarczy przestac kupowac zywnosc przerobiona. Ja tak robie i nie jest to jakis potworny naklad pracy/czasu/niemozliwe biorac pod uwage, ze mieszkam w miescie.
Fakt, trzeba sie troche napracowac przy przerobce surowego miesa od rzeznika, ale za to potem spokojnie starcza na tydzien. Do tego warzywa, owoce, ryby. Nie jadam w ogole grains (zadnych zbozowych zawierajacych gluten), nie jadam w ogole straczkowych, cukru.
Tak wiec zadnych makaronow (za wyjatkiem ryzowego), ciast, chlebow, ciasteczek, slodyczy, etc. Ale tez zadnych przemyslowo robionych wedlin, przetworow, gotowych obiadkow do mikrofalowki etc.

Gotowanie zajmuje mi ok. godzine-poltorej dziennie, chyba ze mieso zostanie wrzucone w sobote na parille w wiekszej ilosci - potem sie tylko wyciaga z lodowki. Podobnie jest z zupa - mozna ugotowac raz wielka ilosc a potem zamrozic tylko wyciagac do odgrzania.
W ten sposob ok pol dnia weekendu spedzi sie na gotowaniu, ale potem ma sie z glowy. To naprawde nie takie trudne.

Dzieki zmianie nawykow zywieniowych schudlam 3 rozmiary i poprawilo mi sie zdrowie.

Nawet najlepszy chemik nie przekona mnie o neutralnosci benzoesanu sodu czy guar gumy a powod jest prosty: uklad trawienny czlowieka ewoluowal w czasach, w ktorych niczego takiego nie bylo w jego diecie. Mutacja umozliwiajaca trawienie laktozy z mleka krowiego pojawila sie ledwie 10 tys lat temu a i tak duza czesc populacji ludzkiej jej nie posiada a spozywanie nabialu powoduje bardzo przykre reakcje, nie tylko alergiczne.

Nie wspomne juz o roslinach zbozowych: ogromna czesc populacji ma uczulenie na gluten i nawet sobie z tego nie zdaje sprawy. A to sa niby wszystko "naturalne" "konsumowane od wiekow" etc. pokarmy.

A co dopiero jakies sztuczne barwniki, utrwalacze czy chociazby monosodium glutamate. I co z tego, ze naturalnie wystepuje w glonach i japonczycy spozywali go od wiekow? Ten uzyskiwany metoda przemyslowa jest nnieco inny i przede wszystkim dodawany do zarcia w oblednych ilosciach.

Tak samo syrop wysokofruktozowy (high fructose corn syrup) uzywany jako slodzik chyba wszedzie. Co z tego, ze fruktoza wystepuje "naturalnie" tj. jest cukrem wystepujacym w owocach, skoro w produktach przetworzonych znajduja sie jej obledne ilosci? Ile dacie rade na raz zjesc abek? dwa? trzy moze? A w jednej litrowej butelce HFCS tyle, co w kilku kilogramac jablek...

Fruktoza jest przerabiana przez watrobe a jej nadmiar zamieniany w tluszcz. Tyle, ze ma znaczenie jaka dawke konsumujemy w jednostce czasu. Im wiecej fruktozy w krotkim czasie, tym bardziej obiciazamy watrobe oraz trzustke, ktora produkuje ogromny wyrzut insuliny. W efekcie koncowym czlowiek staje sie otyly, zapada na syndrom metaboliczny i cukrzyce stopnia II.

To sa choroby rozwijajace sie latami, a spowodowane nadmierna konsumpcja teoretycznie "naturalnych" skladnikow.

Jesli chodzi o chemie dodawana do pozywienia, jak chociazby ten benzoesan sodu - badania obejmujace reakcje chemiczne samych substancji w warunkach laboratoryjnych nijak sie maja do tego, co nastepuje w ludzkim organizmie. No i w momencie zatwierdzania takich substancji maja one "cinical trial" zaledwie moze rok albo dwa. W wyielu wpadkach dopiero po kilkunastu-dziesieciu latach odkrywa sie ich negatywny wplyw na zdrowie czlowieka.


Łosie w Lesie
Po co się starać, kiedy zupka w słoiku/worku/proszku/kostce jest smaczna/szybka/bezkonserwantowa(?)!
Kiedy drogiemu dziecięciu bardzo smakują płatki zawierające tylko (?) x gram cukru na porcję!
Kiedy nawet akcja "5 porcji warzyw/owoców dziennie" oznacza sok ze sklepu (słodzony, z konserwantami) lub chipsy (przecież ziemniak to warzywo) albo pompowane jabłko z supermarketu.
Ludziom się nie chce... brak czasu, siły, wiedzy, ochoty... I dajemy się ogłupiać...


Maszyna do robienia chleba.

W poprzedniej wersji bloga jednym z artykułów, które cieszyły się popularnością był wpis pt. "Maszyna do robienia chleba." Wpis był fajny, żył swoim życiem i z całą pewnością warto przypomnieć dyskusję, która mu towarzyszyła. Zasiądźmy wygodnie i zapoznajmy się z tymi ciekawymi komentarzami z lepszej epoki bloga K-Z :D


A więc... co myślą czytelnicy K-Z o robieniu własnego chleba!


Asia i Wojtek
Maszynę do wyrobu chleba bardzo sobie chwale, a używam już od ponad 4 lat. Ostatnio jednak wprowadziłam pewna modyfikację: wyrabiam i wyrastam ciasto chlebowe w maszynie, a później je wyciągam, formuję i chleb piekę w piekarniku. Jest lepszy niż ten z maszyny. No i ma tradycyjny kształt bez dziurek od mieszadeł:-)))
A.


Baba ze wsi
Nie wiem, kto tu z autorów wpadł do mnie, bo nick odwoływał się do nazwy bloga, ale dziękuję - bo choć unikam już "poznawania" nowych blogów (nie wyrabiam ze starymi :D ), tu są same przydatne rzeczy :)
A przy okazji - czy nie mieliście jeszcze jakiegoś bloga? "Trudniejszego"? ;)

Maszynę do chleba kiedyś testowałam - pożyczoną. Do szału doprowadzały trudnowyjmowalne po upieczeniu mieszadła i ich czyszczenie :) Czy są modele z jakimiś automatycznie chowanymi przed samym procesem pieczenia, czy z jeszcze innym rozwiązaniem? ;)
Piekłam też kilka razy w piekarniku - głównie drożdżowe, pszenne, żytnie, z ziemniakami, ziarnami, dwa razy też na zakwasie - ale rodzina i tak woli z naszej lokalnej piekarni :) Ja chyba też. (...)

Chleb z Biedronki jest rzeczywiście obrzydliwy, chyba że ten wiejski - jako tako się trzyma kilka dni. Ale cóż - jaka cena, taka jakość.

Ręczne wyrabianie ciasta drożdżowego wcale nie jest męczące - kiedyś się zarzynałam ugniatając z całej siły, dziś po prostu dobrze naoliwiam miskę, składniki tylko zabełtuję łyżką, by się przegryzły i sobie rośnie, a potem jeszcze raz czy dwa - zależy do czego mi potrzebne i samo się przegryza, ewentualnie lekko sobie wyrabiam pod koniec, gdy już się nie klajstruje :)
I dobrze rośnie.
Choć znam opinie, że im człowiek wścieklejszy, tym lepsza drożdżówka :D


kkk
Mam taką maszynę, ale jednak wypiek z niej jest gorszy od chleba ze sklepu. Mieszkam za granicą i nie mam dostępu do chleba robionego na zakwasie, więc w maszynce sobie robię chleb taki codzienny, ale raz na 1-2 tygodnie piekę na zakwasie (w piekarniku, bo wypiekacz się nie nadaje do tego). Gdybym jednak miał dostęp do polskiego, sklepowego chleba to wolałbym ten sklepowy, bo na zakwasie jest zdrowszy. 


zdrowa-linia.pl
Wracam po urodzeniu i "odchowaniu" kolejnego potomka, a tu nowy, ciekawy blog :) Super:)
A w kwestii maszyny - mam, używam, polecam! Już nie umiem bez niej żyć. Chciałam tylko coś powiedzieć w sprawie mąki. Ja piekę jeden chleb dziennie. Czasem dwa (no cóż... rodzina czasem głodniejsza). I po wielu eksperymentach zdecydowałam się na zakupy mąki z młyna. Szperając w sieci (nie na Allegro, ale w sieci) można znaleźć wiele młynów oferujących gotowe mieszanki w workach po 25 kg i najczęściej dorzucają do tego drożdże gratis. Taka ilość jest dużo tańsza od tych kilogramowych paczek. Warto się rozejrzeć. Ja np. kupuję od dłuższego czasu u jednego sprzedawcy i oprócz tego, że biorę te tańsze, po 25 kg, to w dodatku wynegocjowałam sobie stały rabat.
Powodzenia!!!


Admin R-O
ja kiedy mogę idę do sklepu i kupuje chleb żytni razowy na zakwasie, taki ciężki i wilgotny - bodajże z piekarni Kupczyk w Chojnowie

u nas każdy lubi inne pieczywo w domu, ale o maszynie myślę od dawna

jeśli chodzi o dodatki w tzw "lepszych chlebach" to najczęściej jest to kawa i palony słód, nic toksycznego, ale ludzie są przekonani, że kupują zdrowe i naturalne pieczywo (Pani manager jednej z większych przemysłowych piekarni w regionie mi się prywatnie naopowiadała)

no wiadomo - tzw. ulepszacze to masakra


Tofalaria
Dlaczego mieszanie maki z wodą i zakwasem jest pracochłonne? To chyba tylko w przypadku takiego ciasta "gęstego". Ja robię zazwyczaj chleb z ciasta mokrego, czyli takiego, które można wymieszać łyżką w misce i piekę w piekarniku - jest naprawdę smaczny i ładnie wyrasta. A jeśli chodzi o mąkę, to staram się kupować w sprawdzonym młynie - świeża, nie zleżała i czuć różnicę w porównaniu ze sklepową. Serdecznie pozdrawiam!


Łosie w Lesie
Świetna sprawa z takim blogiem :)
Mieszkamy na wsi, a niestety chleb kupujemy (co prawda z małej piekarni i jest smaczny, a każdy gość chętnie zabiera ze sobą bochenek). Ale bardzo chcemy zacząć piec chleb sami - mamy dwa piece chlebowe, tylko nie wiemy, jak w nich piec. Babcia zmarła zabierając tajemnicę ze sobą :/
To nie są "mobilne" piece :) jak u Ciebie, Riannon, tylko stacjonarne, wbudowane w dom, z cegły, oblepiane gliną.
Może ktoś ma jakieś doświadczenie z takimi?


Anonymous
Witam,
blog fantastyczny, bedę częściej zaglądać.
Ja również od kilku lat piekę sama chleb. Nie posiadam maszyny, często chleby robię łyżką i piekę w zwykłym piekarniku, a gdy mam trochę więcej czasu (sobota, niedziela i wiecej chęci) to zagniatam chleb tak jak to robiła moja Babcia, z łamamnym żytem i innymi dodatkami. Zawsze piekę chleb na zakwasie i taki jest dla mnie i mojej rodzinki najlepszy.

Dla mnie przydałałaby sie maszyna do wyrobu dżemików z wiśni, śliwek, brzoskwin, gdzie trzeba pestkować i długo gotować by osiągnąć właściwą konsystencję.

Pozdrawiam
Joanna


Piratka
nie mam maszyny i uważam ją za zbędny i zagracający mieszkanie gadżet (mimo, że zdarzało mi się piec chleb codziennie). jeśli ktoś chce i może - proszę bardzo. możliwe, że to kwestia ulubionych przepisów na chleb - 'moje' nie wymagają długiego ugniatania. (...)

no właśnie WCALE nie trzeba ugniatać :) wystarczy wymieszać łyżką i gotowe :)

moje dwa ulubione przepisy (może wypróbujesz albo komuś innemu się przydadzą):

1) http://www.mojewypieki.com/przepis/chleb-wieloziarnisty (z 250-300 g mąki wychodzi 1 keksówka, z 500 g forma śr. 24 cm); piekę 10-15 min w 230 st + reszta czasu w 200 st

2) http://www.kwestiasmaku.com/domowa_piekarnia/chleb_razowy/przepis.html (ciasto zawsze wychodzi mi rzadkie więc o zagniataniu w kulkę nie ma mowy - chwila ugniatania w misce i do formy, w której będę piekła); piekę w formie przykrytej drugą formą/blaszką/folią alu a nie w garnku


Jollanda
Zaczęłam piec chleb ok. 10 lat temu, kiedy nie weszła jeszcze na to moda. Też uważam, że maszyna do pieczenia to tylko produkt marketingowy. Chleb na drożdżach z piekarnika jest smaczny i ładnie się wypieka, a wyrabianie go zajmuje mi 10 minut. Wypiekam na raz w wersji ekonomicznej ok. 4,5 kg chleba w foremkach od keksa. Ten chleb znakomicie się mrozi, więc można go robić raz w tygodniu. 

Zaczęłam piec chleb ok. 10 lat temu, kiedy nie weszła jeszcze na to moda. Też uważam, że maszyna do pieczenia to tylko produkt marketingowy. Chleb na drożdżach z piekarnika jest smaczny i ładnie się wypieka, a wyrabianie go zajmuje mi 10 minut. Wypiekam na raz w wersji ekonomicznej ok. 4,5 kg chleba w foremkach od keksa. Ten chleb znakomicie się mrozi, więc można go robić raz w tygodniu.  


Magda
Pff... maszyna do robienia chleba - zbędny i niepotrzebny wydatek, bardzo niekorzystny zakup. Pieczenie chleba na zakwasie w piekarniku to nie kwestia dużego nakładu pracy, a dobrej organizacji.



Jak kupić wykrywacz metali?

Witam, to jest kolejne odtworzenie skasowanej dyskusji, tym razem dot. postu  pt. "Jak kupić wykrywacz metali?". Wiem, że nie ma porządnego odniesienia do tych wpisów, ale mogę powiedzieć, że...

...w poprzedniej wersji artykułu omawialiśmy:

- wykrywacz Garrett Euro Ace (nastawiony na szukanie małych przedmiotów, i.e. monety)

- wykrywacz White's 5900 i White's 6000 (najbardziej uniwersalny)

- polskie wykrywacze HS zwane „Smętek” (większe obiekty)

- White's TM 808 (większe obiekty na większej głębokości, z wykrywaniem pustych przestrzeni) 

- Viking 6DX2 (idealny dla początkujących)

Niestety przyszły złe krasnoludki (pewnie z wykrywaczem metali) i ten ciekawy artykuł gdzieś w tajemniczy sposób zniknął :P
 

Co myślą Czytelnicy o zakupie wykrywacza metali?

Tomasz Bulek
Interesowałem się tematem w zeszłym roku, niestety po analizie prawnej zrezygnowałem (tak jest najzdrowiej)

Aby prowadzić jakiekolwiek poszukiwania musisz mieć zgodę Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków (USTAWA z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami paragraf 36). Ogólnie nie ma z tym problemu o ile teren nie jest określony jako archeologiczny.

Oczywiście to nie koniec sensacji. Aby czegoś szukać musisz w wniosku napisać czego szukasz. Tutaj przydaje się znajomość tematu gdyż nie wszystkiego wolno szukać :)

Aby było śmieszniej, jeśli wpiszesz "poszukiwanie bagnetów" a znajdziesz skrzynkę złota popełniasz przestępstwo gdyż naruszasz warunki prowadzenia poszukiwań.

Oczywiście wisienką na tym torcie jest to że wszystko co znajdziesz musisz i tak oddać :)

Spotkaliśmy niejeden raz poszukiwaczy w lesie i jak tylko nas widzieli zawsze się zwijali natychmiastowo.

Polska to bardzo śmieszny kraj :)



Maria z Pogórza Przemyskiego
Mój całkiem duży syn kazał sobie taką zabawkę, i łopatkę do tego; znosi do domu jakieś łuski nabojów, ułamki metalu, bo w naszych okolicach działa się mocno I Wielka Wojna; pozdrawiam.



Paweł mojetrafienia
Z tym prawem to tak nie do końca, na plaży możesz szukać legalnie, w terenie o ile nie jest to stanowisko archeo też możesz. Tylko "nie możesz szukać zabytków". Powiem ironicznie: Gdy złapie Cię jakiś organ nadzoru i pyta czy szukasz zabytków odpowiadasz że nie, że szukasz meteorytów... Czego prawo nie zabrania to można robić. Można też kupić kawałek na allegro żeby zawsze mieć przy sobie ;)Warto nosić przy sobie wydrukowaną stosowną ustawę w razie w. (...)


Do czasu odtworzenia całej treści postu zapraszam na wartościowy i ciekawy blog Pawła.